Dla jasności mały komentarz: pojęcie fakir dawniej kojarzyło się magikiem wykonującym jakieś czarodziejskie sztuczki, leżącym na łożu nabitym gwoździami lub zaklinającego piszczałką żywą kobrę. Innymi słowy jak czegoś się nie zna, to wszystko niezrozumiałe wrzuca się do wspólnego worka i określa jednym mianem będącym synonimem "nieprawdziwe", "dziwne" lub po prostu "inne". To bzdura. Laską odmierzającą czas posługiwali się wędrowni jogini lub mnisi. To nie byli jarmarczni kuglarze lecz duchowni praktykujący niezrozumiałe w naszej kulturze metody samorealizacji i samodoskonalenia. To, że któryś czasem miał jakieś moce, to wynik nie oszustwa, lecz mistyki, która dla szarych zjadaczy chleba z Zachodu jest poza zasięgiem czy właśnie zrozumieniem. Zabrakło mi zatem tutaj po prostu szacunku dla możliwości i odmienności innych kultur