Niestety, nasz problem w Polsce polega na tym, że prawdziwi spece od gnomoniki dawno wymarli. Nawet ten ostatni, który w skali całego wręcz świata uchodził za jednostkę niebywale wybitną, nie pozostawił po sobie za wiele wyjaśnień zasad tej nauki. Prawdopodobnie uważał, że wszystko jest w książkach i wystarczy do nich sięgnąć. Zapomniał chyba przy tym, że to on posiadał ich jedyne w naszym kraju egzemplarze (które już za jego życia były starodrukami) oraz o innym drobnym szczególe: w większości napisano je po łacinie, a tylko czasem po angielsku, niemiecku czy włosku. Musimy zatem uczyć się wszystkiego od podstaw, sami i bez prowadzenia osób doświadczonych. Jesteśmy więc zdani na tłumaczenia i musimy wyszukiwać wszelką dostępną wiedzę odpowiednią do naszego poziomu. Stąd tyle wyjaśnień tak bardzo podstawowych. Nawet te śladowe pozycje książkowe po polsku - pozwolę sobie na taką metaforę - jedynie liżą zewnętrzną powierzchnię słoju z miodem

Przyjdzie jednak czas, że zaczniemy albo pisać sami, albo tłumaczyć tekstu z bardziej zaawansowaną wiedzą. Do tego jednak czasu potrzeba dużo sprytu i nawiązywania kontaktów na całym świecie
